piątek, 10 stycznia 2025

POTRZEBY KLIENTÓW

 Kiedy pracujesz w supermarkecie budowlanym i klienci próbują wytłumaczyć Tobie, co potrzebują:

www.facebook.com

poniedziałek, 9 marca 2020

TYPY KLIENTÓW REKLAMUJĄCYCH

"

#1. Klient ustawa

- Dzień dobry – mówi od wejścia podenerwowany – ja dostałem źle wykonaną usługę i przysługuje mi prawo wymiany bądź zwrotu zgodnie z ustawą, a jeśli Państwo mi odmówią to ja to zgłaszam do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta i naślę jeszcze Urząd Skarbowy jak będzie trzeba.

Co klient myśli: nastraszę „znajomością” przepisów i kontrolą! Nauczyłem się jakiejś formułki z Onetu, he he, będą się mnie bali i mi nie odmówią!
Co robi sprzedawca: sprzedawca doskonale zna przepisy, więc nawet tego nie słucha i nie komentuje błędów w wywodzie.
Efekt: sytuacja niezręczna dla sprzedawcy. Klient myśli, że jest bardzo sprytny.
Czas poprawienia usługi: 14 dni – przepisy to przepisy.

#2. Klient krzykacz

-W czym mogę…
-W czym pomóc! – krzyczy od przekroczenia progu – W CZYM POMÓC? Zobacz Pan! – rzuca towar na ladę – Co to jest? Możesz mi Pan powiedzieć co to do ciężkiej cholery jest!?
-Z tego co…
-Gówno! To jest gówno, które ja tutaj dostałem!
-Jeśli…
-JA ZA TO PŁACĘ? Tak nie może być!

Co klient myśli: AGRESJA, sprzedawca nie będzie mógł zaprzeczyć
Co robi sprzedawca: zachęca klienta do wykrzyczenia jeszcze kilku kwestii. Kiedy klient jest już wyczerpany, sprzedawca proponuje na spokojnie rozwiązanie.
Efekt: sprzedawca i tak jest niesłusznie zgnojony.
Czas poprawienia usługi: 10 dni – niech ochłonie.

#3. Niepewny klient

Widzisz, że stoi chwilę przed wejściem do sklepu i zbiera w sobie siły.

-Dzień dobry
-Ja dostałem źle wykonaną pracę i ja żądam! Żądam poprawienia! Ma Pan obowiązek! – krzyczy, ale w sposób wymuszony.
-Oczywiście, proszę powiedzieć co się stało, poprawimy, nie ma problemu. – spokojnym głosem.
-Aha. Tak po prostu? – zdziwienie.
-No jeśli nasza wina to oczywiście nasza w tym głowa, żeby poprawić.

Co klient myśli: koledzy mówili, że trzeba krzyczeć, inaczej nic się nie załatwi.
Co robi sprzedawca: jeśli odróżnił tego klienta od krzykacza to go uspokaja i stara się dojść czym prędzej do sedna problemu.
Efekt: zmieszanie klienta i sprzedawcy.
Czas poprawienia usługi: 3-7 dni roboczych, może w tym czasie przemyśli.

#4. Zaginiony rachunek

-Ja tutaj kupiłem to i to i to jest zepsute, ale zgubiłem rachunek, ja nie wiem jak sobie z tym poradzicie.

Co klient myśli: jakoś muszę go tak zagadać, żeby mi to naprawił bez rachunku, zwalę winę na nich, czy coś.
Co robi sprzedawca: już sprzedawcy w tym głowa, żeby zadbać o klienta. Rachunek nie zawsze jest potrzebny, tym bardziej, jeśli rozpoznaje się wykonaną u siebie usługę.
Efekt: Jeśli klient nie kombinuje zanadto to reklamacja jest przyjęta bez problemu.
Czas poprawienia usługi: 3 dni robocze.

#5. Zawstydzony klient – najczęstszy przypadek!

-Dzień dobry… tak mi głupio z tym przychodzić… no nie wiem jak to powiedzieć… trochę się denerwuję, bo nigdy takich rzeczy nie robię…

Co klient myśli: „Boże, przecież składanie reklamacji to jest coś okropnego, roszczeniowego, źle się z tym czuję, nie chcę tego robić. Może zamówię po prostu drugi raz i zapłacę drugi raz, albo w ogóle zamówię to samo tylko gdzie indziej.”
Co robi sprzedawca: zapewnia klienta o tym, że reklamacja to nic złego i że bez problemu poprawi błędnie wykonane zlecenie.
Efekt: trochę kwasu, ale po pięciu minutach wszyscy są zadowoleni.
Czas poprawienia usługi: od 15 minut do 1 dnia roboczego.

#6. Grzeczny

-Dzień dobry, chciałbym prosić o poprawienie usługi. – spokojnie i grzecznie
-Proszę powiedzieć co się stało.
-O tu i tutaj brzydko.
-Jasne, proszę usiąść.

Co klient myśli: no coś im nie wyszło, zdarza się.
Co robi sprzedawca: poprawia zlecenie.
Efekt: miły kontakt klient-sprzedawca
Czas poprawienia usługi: przeważnie 15 minut.

ERGO

Tak, nie potrafimy składać reklamacji. Zdecydowanie najczęściej mamy problem z tym, żeby w ogóle pójść do sklepu i coś zareklamować, czy żeby złapać za telefon i dzwonić do producenta. Większość z nas najpierw szuka winy u siebie, a składanie reklamacji traktuje jako zupełną ostateczność. Czy to źle? Nie, to źle o nas nie świadczy, to zwyczajna ludzka skromność i bezkonfliktowość.

Musimy jednak wiedzieć, że złożenie reklamacji to nic złego, ani nic strasznego i że poprawienie usługi, czy naprawienie sprzętu, całkowicie nam się należy, a sprzedawca nie powinien sprawiać z tym żadnych kłopotów, bo jemu też zależy na wykonaniu dobrej roboty.

Reklamacja to zupełnie normalna rzecz i zupełnie standardowy element pracy dla sklepów i zakładów usługowych. Serio, i ten element nie będzie sprawiał żadnego kłopotu, jeśli tylko załatwimy to w miarę przyzwoicie. Bez min, bez zgrywania twardziela, ważniaka, cwaniaka itd… Wystarczy pokazać co się zepsuło.

Oczywiście, sposób w jaki się zachowujemy nie wziął się znikąd. Sprzedawcy też mają swoje za uszami, ale czasy się zmieniają i z reguły nie trzeba awanturować się już (bez krawata) u kierownika sklepu. Pamiętajmy, że jeśli zaczniemy gładko, to mamy szansę na jak najlepsze i najszybsze naprawienie problemu. Jeśli spróbujemy zaleźć sprzedawcy za skórę, to nawet jeśli od razu zgodzi się na przyjęcie reklamacji to nie spodziewajcie się odpowiedzi choćby o dzień przed maksymalnym terminem odpowiedzi.

Pamiętajmy (i to się tyczy przede wszystkim właścicieli i sprzedawców), że dobrą firmę poznać po tym, w jaki sposób radzi sobie w sytuacjach krytycznych. Reklamacja towaru, bądź usługi, jest często jedną z takich sytuacji, choć naprawdę nie powinna
"

piątek, 14 grudnia 2018

ZBIÓR KILKU LINKÓW

WSPÓŁCZESNE TYPY KLIENTÓW

"Negocjator – jeszcze przy oddawaniu zdjęć, mimo podpisanej umowy, będzie starał się negocjować ostateczną cenę.
Konkursowicz – będzie brał udział w każdym konkursie, gdzie do wygrania będzie sesja fotograficzna, nieważne, że na drugim końcu Polski. Gdy już wygra, nie zgłosi się po odbiór nagrody.
Łowca rabatów – bardziej od Twojego portfolio interesuje go ewentualny rabat.
Łowca gratisów – podobny do łowcy rabatów i często te dwa typy bywają mylone, bo i różnica bywa dość subtelna; łowca gratisów co prawda w pierwszej kolejności dopytuje o rabat, ale skupia się głównie na tym, aby „za tę samą cenę” otrzymać więcej, np. w postaci darmowego fotoalbumu.
Facebookowicz – robi zdjęcia znad Twojego ramienia i natychmiast wrzuca na fejsa.
Logoucinacz – wrzucając zdjęcia na portale społecznościowe zawsze tak skadruje zdjęcie, by logo było całkowicie nieczytelne.
Artysta – uważa, że skoro za sesje zapłacił, to zdjęcia należą do niego, więc śmiało może je przerabiać. Najczęściej używane narzędzia to: Picassa lub instagramowe filtry. 
Kierownik – dałbyś sobie rękę uciąć, że nieświadomie załatwiłeś kierownika planu. Nie dość, że wszystko wie lepiej, to jeszcze strofuje Cię na każdym roku – światło jest nieodpowiednie, model powinien inaczej stanąć, tło jest niewłaściwe… Właściwie czemu to Ty trzymasz aparat?!
Kolega po fachu – „Ja też interesuję się fotografią”. Niekiedy łączy się z „kierownikiem”, co bywa bardzo niebezpieczną i trudną do poskromienia mieszanką. 
Duplikant – „No, no, podobają nam się Twoje zdjęcia, ale chcielibyśmy takie w stylu fotografa X, ale wiesz, on jest drogi. Zrobisz nam takie jak robi fotograf X?” 
Zosia-Samosia – fotografa właściwie potrzebuje tylko dlatego, że brakuje mu pilota do zdalnego wyzwalania migawki. Po sesji natychmiast domaga się rawów, bo przecież „on je sobie sam najlepiej obrobi”.
Janusz Biznesu – najpierw jęczy, że sesja za droga i tłumaczy, że syn sąsiada też ma lustrzankę i zrobi mu to samo za 50 pln. Rezygnuje z Twoich usług. Niedługo później wraca, by podpytać, ile kosztuje taki aparat i podstawowy kurs fotograficzny – jak nic przemyślał sprawę i zwietrzył biznes! 
Poganiacz – nie minie jeszcze doba, a już domaga się gotowych zdjęć. Najlepiej wszystkich. TERAZ. 
Historyk – chce się dowiedzieć absolutnie wszystkiego, od cennika po szczegółowy opis sesji. Poświęcasz mu wiele czasu (nierzadko kilka godzin), żeby wyjaśnić wszystko od A do Z, żeby ostatecznie dowiedzieć się, że właściwie wcale nie szuka fotografa – ot, tak tylko był ciekawy, jak to wygląda. 
Ładny – typ klienta, którego naturalnym środowiskiem są przede wszystkim portale modelingowe. Zgłasza się do Ciebie z propozycją współpracy i ni to żartem, ni to serio rzuca, że skoro jest ładny, to „chyba nie musi płacić, c’nie?” Gdy dowiaduje się, że musi, obrażony zrywa z Tobą kontakt. 
Mylący-fotografa-z-chirurgiem-plastycznym – „Odejmij mi kilka kilogramów. I twarz wyszczupli trochę. A da się usunąć ten cellulit? I może tę podwójną brodę? Tak się zastanawiam, możesz mi trochę wydłużyć nogi? Bo jakieś takie krótkie tu są. I zrób coś z tym odrostem, bo mocno go widać.”
Szukający Cudotwórcy – jest kompletnie nieprzygotowany do sesji. Ubranie ma zmięte, oczy podkrążone, ewidentnie jest „wczorajszy”. Oczekuje, że wyprasujesz mu koszulę, a twarz doprowadzisz do porządku, usuwając poimprezową opuchliznę i przekrwione oczy. Ten typ klienta ma wiele wspólnego z klientem mylącym fotografa z chirurgiem plastycznym, jedynie jego pobudki nie wynikają z tego, iż chciałby wyglądać atrakcyjniej niż zazwyczaj, a jedynie chciałby usunąć skutki wczorajszej imprezy lub życiowego nieogarnięcia. 
Bagatelizujący – uważa, że fotografia cyfrowa to pestka, bo „dopiero fotografia analogowa to była sztuka…!”Jeśli na sesji masz ze sobą mniej niż trzy obiektywy i nie zmieniasz ich co kilka minut, to żaden z Ciebie fotograf. Podobnie jeśli – nie daj boże! – posługujesz się bezlusterkowcem: dla tego typu klienta jasnym jest, że wielkość tego aparatu wskazuje, iż jest on przeznaczony dla dzieci. Nie rozumie dlaczego „za kilka pstryków” płaci się więcej niż kilka złotych. Przy odbiorze zdjęć najpewniej będzie wybrzydzał, a jeśli zrobisz ładne zdjęcie, to z pewnością usłyszysz, że to zasługa Twojego aparatu (o ile nie jest bezlusterkowcem, oczywiście). Klienci tego typu są o tyle niebezpieczni, że po długim czasie przebywania w ich towarzystwie sam zaczynasz wątpić we własne umiejętności. 
Grażyna-chciała – typ, z którym na sesji współpracuje się najgorszej. Nie chce słuchać wskazówek, przewraca oczami, na co drugim zdjęciu ma skrzywioną minę, co pięć minut prosi, by już skończyć. Wcale nie chciał tu przychodzić, ale cóż poradzić: „Grażyna chciała…”. 

I na koniec absolutny hit. Typ klienta, o którym w środowisku fotografów ślubnych krążą już legendy – trudno więc powiedzieć, na ile są to postacie pradziwe, choć kilku fotografów zarzekało mi się, że miało z takowymi styczność. Otóż:
Przedślubni-rozwodnicy – chcą, abyś sfotografował ich ślub, ale jednocześnie domagają się dodatkowego zapisu w umowie, który gwarantuje im zwrot wypłaconych Ci pieniędzy, na wypadek… ich rozwodu! No bo wiadomo, wtedy zdjęcia już im nie będą potrzebne… "
zaczerpnięte z https://sztukaretuszu.pl/ 

ZBIÓR PRZYPADKÓW YOUTUBERÓW


 i wiele, wiele, wiele... innych TUTAJ i TUTAJ

wtorek, 9 stycznia 2018

ROCZNY ZBIÓR PRZYPADKÓW

Nie pisałem na blogu już z rok. A to dlatego, że zmieniłem pracę i nie było czasu na niego. Ale dziś postanowiłem usiąść i spisać wszystkie zebrane przypadki z klientami, których jeszcze nie umieściłem, a miałem okazje podsłuchać. A więc zaczynamy:

K - Macie kołki do nidy? (podejrzewam, że chodziło o kolki do K-G, ale budowlańcem nie jestem;)


K - Mam taką śrubę, ale potrzebuje dłuższej. O takiej (pokazuje klient znaleziona na regale). Muszę ją kupować, czy mogę sobie po prostu zamienić?


K - Poszukuję działu Ekogroszki.


K - Gdzie macie dział wodny?
S - Panu chodzi o hydrauliczny lub sanitarny?
K - Nie, mi chodzi o dział wodny.


K - Dostanę klej dwufazowy? (podejrzewam, że chodziło o dwuskładnikowy)


K - Macie części do szlifierek?
S - A dokładniej o co chodzi?
K - O końcówkę!
S - Jaką?
K - Normalną
...
S - A może Panu chodzi nie o części, tylko o akcesoria i nie do szlifierki, a do multiszlifierki typu "Dremel"?


K - Czy ta mąka nadaje się do ciasta ...
S - To zależy do jakiego, a co jest napisane w przepisie?
K - Nie wiem, niepamiętam
S - No ja też nie wiem
K - To Pani powinna wiedzieć, to Pani sprzedaje tutaj


Wielki napis na drzwiach "Narzędzia Warsztatowe"
K - Gdzie macie sekatory?
S - Sekatory?
K - Tak!
S - Ale to sklep z narzędziami warsztatowymi, nie ogrodowymi
K - Czyli nie dostanę sekatorów tu?
S - No raczej nie
K - A szkoda, powinniście dbać o klientów

Ten sam sklep. Wchodzi klient, od razu podchodzi do sprzedawcy:
K - Nypel na 1/2"
S - Do czego to ma być nypel
K - No jak to do czego (obruszony)? Do zaślepienia rury!
S - A może Panu chodzi o zaślepkę hydrauliczną, a nie o nypel?
K - Tak, własnie tak.
S - Nie mamy, to jest sklep z narzędziami warsztatowymi, nie akcesoriami hydraulicznymi.
K - Tak?
S - Tak :)


Tak sobie ostatnio pomyślałem, gdybym zaczął odpowiadać klientom, tak jak to często robią urzędnicy np w spółdzielniach albo innych instytucjach budżetówki:
K - Co jeszcze mam kupić do tej farby?
S - Dodatkowe informacje są płatne z góry.


K - Jak działa ten zamek do drzwi?
S - Nie jest Pan upoważniony abym udzielił Panu takich informacji.


K - Chciałbym kupić ten telewizor.
S - Proszę poczekać na zewnątrz, teraz mam przerwę

poniedziałek, 30 stycznia 2017

DYREKTORKA NA MIEJSCU KASJERKI

Każdy dyrektor, prezes, menadżer, kierownik powinien zamienić się miejscami ze swoimi pracownikami, chociaż na tydzień i poznać na swojej skórze charakterystykę pracy na każdym stanowisku w swojej firmie.

"
Dyrektor jednej z dużych, funkcjonujących w Polsce sieci handlowych miała przez krótki czas pracować jako kasjerka, żeby lepiej poznać obowiązki swoich podwładnych. Nie wytrzymała.

Kobieta miała pracować w jednej z najbardziej niewdzięcznych ról, jakie można wykonywać dla sieci marketów. Jak wyjaśnia, po trzech dniach była już bliska płaczu i miała dość. Klienci byli okropni i złośliwi, a zaskakująco duża część również agresywna. Polacy wyładowują na kasjerkach swoje frustracje..."

więcej: http://pikio.pl