Gdyby pracownicy sklepów spożywczych otrzymywali pytania na poziomie pytań w sklepach budowlanych, to tacy pracownicy powinni mieć wiedzę z dziedzin o: gastronomii (znajomość przepisów - najlepiej z całego świata), umiejętności kipera, usługach pralniczych (co, z czym i w czym), olfaktoryce, garmażu, produkcji mleka, wędlin, pieczywa itp, cukiernictwie, browarnictwie, rolnictwie, ogrodnictwie itd itp w zależności czym dany sklep dysponuje.
Nie zdarzyło mi się jeszcze, aby ktoś w sklepie spożywczym zapytał się pracownika jak robi się cukierki, albo piecze chleb. Bo jeśli dana osoba chce upiec chleb sięga informacji do przepisów, albo wiedzy z internetu. Ale nie raz spotkałem się z pytaniami typu, który żyrandol będzie pasował do dużej kuchni, albo którym pędzlem najlepiej będzie się malować, albo czym wywiercić dziurę, albo które żarówki będą pasować "do mego auta".
Jak to niektórzy mówią: "Za wiedzę trzeba zapłacić" i idąc tym tropem, gdyby tak porównać to z biurem prawnym lub notarialnym i za takie podpowiedzi i odpowiedzi, a zwłaszcza za dodatkowe usługi brać kasę. Tak, to byłoby coś :)